Głupca sąd...
Puszkin
Zawsze mówiłeś prawdę, wielki nasz śpiewaku; powiedziałeś ją i tym razem.
Głupca sąd i śmiech gawiedzi... Kto nie doświadczył jednego i drugiego?
Wszystko to można - i trzeba znieść; a kto nie ma siły, temu zostaje pogarda!
Ale są takie ciosy, które uderzają najboleśniej, w samo serce. Ktoś uczynił wszystko, co było w jego mocy: pracował wytrwale, ofiarnie, sumiennie... A serca uczciwe ze wstrętem się od niego odwracają; uczciwe oblicza okrywają się rumieńcem na dźwięk jego nazwiska.
- Odejdź! Idź precz! - wołają uczciwe młode głosy. - Ani ty nam nie jesteś potrzebny, ani twoja praca, plugawisz nasz dom - nie znasz nas i nie rozumiesz... Jesteś naszym wrogiem!
Co wtedy ma począć ów człowiek? Pracować nadal, nie starać się nawet o usprawiedliwienie - i nawet nie czekać, że go ocenią sprawiedliwiej.
Niegdyś oracze przeklinali podróżnika, który przyniósł im kartofle, aby zastąpić nimi chleb, codzienne pożywienie biedaka. Wytrącali z wyciągniętych do nich rąk drogocenny dar, rzucali go w błoto, deptali nogami.
Teraz się nim żywią - i nawet nie znają imienia swojego darczyńcy.
Niech tak będzie! Na co im jego imię? On, choć bezimienny, ocala i od głodu.
Starajmy się tylko, aby to, co przynosimy, było naprawdę pokarmem pożywnym.
Gorzki jest niesłuszny zarzut z ust ludzi, których kochasz... Ale i to można znieść...
Bij mnie ale wysłuchaj! - mówił wódz ateński do spartańskiego.
Bij mnie, ale bądź zdrów i syty! - powinniśmy mówić my.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz