poniedziałek, 19 listopada 2012

Bielecki na temat "Pokłosia"


Czesław Bielecki, architekt i publicysta o żydowskich korzeniach, na temat filmu "Pokłosie":
Ja się czuję tym filmem urażony. Uważam, że ci wszyscy prości ludzie, którzy dla mojej rodziny, od znajomego księdza, zdobywali śwadectwo chrztu po jakichś nieżyjących Polakach, katolikach, nagle są wstawienie w struację zbiorowej odpowiedzialności. A ja bronię tezy, w której poleminozwałem z książką "Strach" Jana Grossa, że nie może być zbiorowej odpowiedzialności i nieodpowiedzalności, a musi być odpowiedzalność Polaków i Żydów za ich zbiorowości. 
To nie jest filmu Munka "Człowiek na torze", to nie jest ta forma rozrachunków, w których rozumiemy drugiego człowieka. To jest dwóch głównych bohaterów, braci skonfrontowanych z jakąś ciemną tłuszczą, a to jest za proste. Tak bywa przez momenty w historii i dlatego z tym filmem się nie zgadzam. Stosunki polsko-żydowskie w III Rzeczpospolitej cechują zrozumienie, ciekawość i pozytywne myślenie. Uważam, że różnej maści lewacy traktują to jako bardzo dobry, chodliwy towar propagandowy. Wolę dialog, który jest bardziej pogłębiony, wtedy jest uczciwszy i wobec Polaków, i wobec Żydów. A ani Polacy, ani żydzi niewiniątkami nie są (...). Na podstawie doświadczeń mojej rodziny.z okupacji i swoich własnych z konspiracji z lat 80. obraz tych ciemnych i złych wieśniaków wrogich Żydom jest bardzo wyselekcjonowanym fragmentem rzeczywistości. Jest tak pozbawiony półcieni i tak okrutny, że zapomina się o ponurych porachunkach polsko-żydowskich a lat 40. i 50., o Żydach i żydowskich komunistach, którzy z radością witali wchodzącą Armię Czerwoną, którzy donosili na Polaków, których potem wywożono na Wschód, i nie były to dziesiątki, a setki ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz